*Jonte*
-Jak to nie mogliście jej złapać?- wrzasnąłem po raz któryś z kolei.- Przecież to jedna, mała dziewczynka!
Wstałem od stołu przy którym siedziałem wraz z moimi pracownikami i wyszedłem na balkon. Miałem stąd wspaniały widok na ruchliwe ulice w centrum Dublina. Wyjąłem zapalniczkę i paczkę papierosów. Wyjąłem jedną z fajek i odpaliłem ją. Mocno się zaciągnąłem. O tak! To właśnie było to! Nienawidziłem porażek, a ona była jedną z nich. Czerwono włosa piękność, mocno stąpająca po ziemi i te jej zielone oczy. To była moja klęska.
Jeśli Jonte Woods czegoś chciał, to Jonte Woods to dostawał. Nie może być inaczej! Dokończyłem fajkę i zgasiłem ją po czym wyrzuciłem ją przez barierkę.
Musiałem dopaść moją porażkę. Znaleźć i zabić dopóki miałem jeszcze szanse.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz