Raven
Poczułam jak ktoś mną lekko potrząsa. Westchnęłam w myślach. Człowiek codziennie ciężko pracuje, idzie spać po 12 godzinach pracy, a potem ktoś go budzi! Co się dzieje w dzisiejszym społeczeństwie? Co jest z nim nie tak?
-Raven!- Usłyszałam krzyk i momentalnie
podniosłam się na łóżku do pozycji siedzącej. Niestety mój ruch był zbyt
gwałtowny i wylądowałam na podłodze. Boleśnie upadłam na pupę i wbiłam mściwy
wzrok na przyczynę mojego miłego oraz bliskiego spotkania z drewnianymi
panelami w pokoju numer 87. Patrzyłam na Zoe.
-Osz ty! Jeszcze ci się kiedyś
odwdzięczę! Będziesz chciała sobie pospać!- Syknęłam przybierając poważny wyraz
twarzy, lecz po chwili już tarzałam się ze śmiechu po podłodze razem z
ciemnowłosą.
W końcu obydwie podniosłyśmy się z
paneli i otrzepałyśmy się z niewidzialnego kurzu. Spojrzałam na wyświetlacz
telefonu. Przestawiony wieczorem zegarek wskazywał ósmą dwadzieścia sześć.
-Czemu obudziłaś mnie o tak zabójczej
godzinie?- Wyjęczałam i opadłam z powrotem na łóżko.
-Jutro zaczynasz naukę, więc przyszedł
twój ojciec i zostawił ci kilka papierów. Wiesz najważniejsze dokumenty,
regulamin i tego typu pierdoły- wyjaśniła i wskazała na biurko. Moja szczęka
opadła na podłogę i właśnie ją stamtąd zbierałam. Na ciemnym stole leżał
ogromny stos papierów. –Musisz to do jutra przeczytać żebyś cokolwiek
ogarniała.
-Cóż… Chyba nie wyciągniesz mnie z
pokoju do końca dnia, bo nie wygrzebię się z tych śmieci do nocy-westchnęłam.
Przez ostatnie tygodnie moich wakacji nie myślałam o szkole i nauce. Miałam na
to całkowicie wyjebane. Całymi dniami siedziałam w pokoju i spędzałam czas na
rozmowie i wygłupach z Zoe. Ciemnowłosa pomimo niezbyt miłego początku okazała
się bardzo miłą osobą. Sama jej obecność napełniała człowieka ogromnymi
pokładami pozytywnej energii. Należała do jednych z tych osób, które znasz od
kilku dni, ale czujesz się jakbyś znała je od zawsze.
-Jestem z tobą- stwierdziła ciemnowłosa,
po czym na chwile przystała i zmarszczyła brwi i chwilę się zastanawiając.- Ale
najpierw udam się do łazienki. Sorry.
Dziewczyna szybko otworzyła szafę i
wyciągnęła z niej potrzebne rzeczy. Poszłam w jej ślady i już po chwili
ruszyłyśmy korytarzem prowadzącym do łazienki.
Nagle przypomniała mi się sytuacja
sprzed kilku dni. Intensywnie niebieskie oczy patrzące w moje. Ten
przewiercający wzrok. Potrząsnęłam delikatnie głową, aby otrącić nieprzyjemne
myśli.
Była to moja taktyka na dobry humor,
którą podrzuciła mi Zoe. „Wyobraź sobie, że jak tak trzęsiesz głową złe myśli
wylatują uchem”- tak właśnie powiedziała. Muszę stwierdzić, że ten sposób
działa. Za każdym razem jak myślę o Jamesie albo mamie, a nawet Katy nie jestem
smutna. Po prostu odrzucam te wspomnienia, bo to mniej boli i żyję, bo od tego
jest życie.
Skay wyjechał dwa dni po tym jak
przyjechał do szkoły. Zoe powiedziała mi, że on zawsze tak robi. Zostaje w
szkole na wakacje, a potem jeździ razem z moim ojcem na różne misje. Dzięki
temu może zostać w szkole na połowę wakacji i zarobić trochę pieniędzy.
Weszłam do mojej ulubionej kabiny
prysznicowej i szybko się ogarnęłam. Ubolewałam nad tym, że nie było to wanien.
Uwielbiałam długie i ciepłe kąpiele, ale nie miałam tu jak i zażywać. No cóż,
trudno. Taki jest mój marny los.
Gdy już wygrzebałam się z pod prysznica,
co zajęło mi dość długą chwilkę, nałożyłam na siebie wybrane ubrania i zrobiłam
lekki makijaż. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wsunęłam na stopy moje
ukochane, granatowe trampki.
Wyszłam z kabiny i rozejrzałam się po
łazience. Nikogo w niej nie było. Tylko po szumie wody wywnioskowałam, że Zoe
siedzi jeszcze pod prysznicem.
-Zoe, ileż można! Wyłaź stamtąd, bo się
jeszcze utopisz!- Wrzasnęłam na tyle głośno, aby przekrzyczeć hałas wywoływany
przez wodę. W odpowiedzi usłyszałam perlisty śmiech towarzyszki.
------
Oki doki.
Dzisiaj dodaję ostatni rozdział niestandardowo.
Od poniedziałku już będą się pojawiały według grafiku misie. CZyliw poniedziałek i piątek.
Zapraszam do zakładki gdzie jestem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz