środa, 15 kwietnia 2015

011 | Czarny Kruk

*Skay*

-O wow- usłyszałem szept dziewczyny, która stała koło mnie. Zaśmiałem się w duchu. Każdy gdy wchodził do tej szkoły tak reagował aczkolwiek nie spodziewałem się takiej reakcji po dziewczynie, która przez prawie całe życie zapewne byłą wychowywana w 
luksusach jakich świat nie widział. Pokręciłem z nie dowierzaniem głową i odetchnąłem z ulgą. Poprawiłem sportową torbę na moim ramieniu i rozejrzałem się po korytarzu. 

Wszystko wyglądało tu tak jak zwykle. 

Nic się nie zmieniło przez te kilka dni kiedy mnie nie było. Duże, dwuskrzydłowe drzwi prowadziły na korytarz wyłożony bordowym dywanem. Mimo iż była to szkoła po prawej i lewej stronie stały eleganckie i zdobione szafki na buty, które musimy zmieniać gdyż podłoga w całej części mieszkalnej jest wyłożona drogimi materiałami. 

Podszedłem do niej i z łatwością zlokalizowałem miejsce w którym znajdowały się moje czerwone trampki. Rzuciłem torbę na podłogę i szybko zmieniłem conversy na ich tańsze podróbki. Raven wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem. Rzuciłem jej pytające spojrzenie po czym zrozumiałem o co jej chodziło.

 -Nie możemy go pobrudzić- powiedziałem wskazując na bordowy dywan na co dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i zaczęła grzebać w swoim bagażu. W końcu wyłowiła z torby parę niebieskich trampek i szybko nasunęła je na stopy. Związane sznurówki wepchnęła do wnętrza buta i szybko się wyprostowała. Wpatrywałem się w nią jak urzeczony, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Wszystkie jej ruch były takie naturalne ale jednocześnie przepełnione nie pokojem i nie pewnością. 

-Skay. Zaprowadź Raven do jej pokoju. Dobrze?- po raz pierwszy od wejścia do akademika odezwał się szef albo jak powinienem go tutaj nazywać- dyrektor. Ojciec dziewczyny podał jej kluczyk z numerkiem i wyszedł przez ogromne drzwi. Za nim podążył Joseph. Zapewne udali się do budynku w którym nauczyciele mieli swoje kwatery.

-Oprowadzić cię po szkole?- zapytałem głosem wypranym z emocji. Nie zależało mi, stwierdziłem tylko, że warto pomóc komuś takiemu jak ona. Może się to odbić w pozytywny sposób na moją przyszłość w tej szkole.- Mógłbym opowiedzieć ci w między czasie coś nie coś o programie nauczania.

-Okey ale pozwól, że najpierw odniosę walizki do pokoju- odparła nieco sztywno. Widać był, że nie czuję się w pełni swobodnie.

-Jaki numer?- rzuciłem po czym spojrzałem na dziewczynę wyczekując. Widząc jej zaskoczoną minę westchnąłem i dodałem.- Ma twój pokój. Spojrzała na breloczek od klucza i po chwili wyszeptała:

-187.

-Okey! To chodź- odparłem po czym ruszyłem korytarzem, kierując się na wprost. Skinąłem głową na skręt w prawo.- Tu jest stołówka. Jemy tutaj każdy posiłek. Po lewej stronie są biblioteki i pokoje cichej nauki oraz coś w rodzaju pokoju gier. Jest tam wszystko co mogłoby ci pomóc w relaksie ale raczej nie za często będziesz tam siedziała. Poszedłem dalej. Pokonałem kilka stopni i pomogłem dziewczynie wciągnąć na nie jej bagaż po czym zatrzymałem się przed rozwidleniem dróg.

-W prawo dziewczyny, a w lewo chłopacy- rzuciłem, a ona pokiwała głową na znak, że rozumie. Popatrzyłem na drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie.- Tutaj znajdują się łazienki, małe kuchnie i szatnie, a zaraz potem wyjścia na boiska- popchnąłem jedno skrzydło i wpuściłem dziewczynę po czym sam wszedłem do korytarza.- Ta sama zasada, po prawej dziewczyny, a chłopacy po lewej, nie tyczy się to tylko kuchni. Tam dalej są szatnie oraz wyjście na boiska i droga do budynku sportowego.

-Jakiego?- zdziwiła się dziewczyna na co ja tylko cicho się zaśmiałem.

-Widzisz, mamy tu lekcje w dwóch budynkach. W budynku naukowym wszystkie nauki nie wymagające ruchu, a w tym drugim, czyli sportowym wszystko co jest z nim związane. Obecnie znajdujemy się w tak zwanym przez nas akademiku ale jest to po prostu budynek mieszkalny, śpimy tu. Ogarniasz?

-No, tak-odparła, a ja kiwnąłem głową po czym skierowałem się w stronę korytarza prowadzącego do kwater. Znów wypuściłem dziewczynę pierwszą ja na dżentelmena przystało i skierowałem się w stronę żeńskich sypialni. Szukając odpowiedniego numeru wsłuchiwałem się w odgłosy naszych kroków i turkot kółek od walizki po drogim dywanie. 

Zatrzymałem się przed brązowymi drzwiami z przywieszonym, równym, złotym numerem 187. Czerwono włosa podeszła do wrót i włożyła kluczyk do zamka lecz okazało się to zupełnie nie potrzebne, gdyż drzwi otworzyły się od razu po tym jak delikatnie przekręciła klucz w zamku. Zasuwka nawet nie kliknęła. Po prostu pokój był otwarty!

Dziewczyna stała zszokowana przed progiem, a ja pacnąłem się otwartą ręką w czoło! Idioto! Zapomniałeś jej powiedzieć!

-Cóż... każdy z nas ma współlokatora...- zacząłem z uśmiechem po czym po chwili zastanowienia dodałem- czuj się jak u siebie.

W końcu trzeba kiedyś utrzeć nosa tym snobom, którzy wychowywali się wśród złota i innych błyskotek! Powoli zacząłem się wycofywać aby uda się do swojego pokoju ale spostrzegłem, że dziewczyna wcale się nie rusza z miejsca. 

-Ej, co jest?- zapytałem ale nie zostałem zaszczycony odpowiedzią z jej strony. Wzruszyłem ramionami i w tamtym momencie już naprawdę zacząłem odchodzić. Obejrzałem się przez ramię i westchnąłem. Trzeba ją trochę podnieść na duchu bo się dziewczyna załamie.

-Dasz radę. Musisz tylko wejść do tego pokoju- przyjrzałem się numerowi widniejącemu na drzwiach i wysiliłem pamięć. Po chwili już wiedziałem kto tu mieszka.- Zoe jest bardzo przyjemną osobą. Polubisz ją, a jak będziesz miała jakiś problem to ci pomoże. Dasz radę. To tylko szkołą. Prawda?

Nagle czerwono włosa obróciła w moją stronę swoją twarz i spojrzała prosto w moje oczy swoimi dużymi zielonymi tęczówkami i wyszeptała niemal niesłyszalnie:

-Dziękuję.

Po czym sięgnęła po swój bagaż i wciągnęła go do pokoju.

*Raven*

Moim oczom ukazało się dość duży pokój urządzony w odcieniach beżu, czerni i bieli. Dwa duże łóżka stały przy ścianie po prawej stronie pokoju, oddzielone od siebie niewielką przestrzenią i dwoma stolikami nocnymi. Po lewej stronie zaś stało dość duże biurko i dwa krzesła do kompletu oraz dwie wbudowane w ścianę szafy. Zauważyłam 
także dość duży regał przedzielony na pół. Całość wyglądała bardzo przytulnie, a podkreślały to w szczególności kremowe firanki na ogromnym oknie.

-Emmm- usłyszałam cichy głosik dochodzący z jednego z łóżek. Dopiero teraz zauważyłam siedzącą na nim drobną czarnowłosą i brązowooką dziewczyną z lekko kocimi oczami. Była ładna, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardzo ładna. Wykrzywiła swoje równe usta w grymas, który miał zapewne przypominać uśmiech.

-Ty za pewne jesteś Raven Green, prawda?- usłyszałam jej głos przepełniony słodyczą.

-Tak- stwierdziłam po czym po chwili zastanowienia dodałam-A ty Zoe?

-Mhm- rzuciła dziewczyna po czym usadowiła się wygodniej na łóżku i zaczęła robić coś na swoim iPhonie. Po chwili przyjrzała mi się dokładniej i jeszcze raz spojrzała do telefonu.- Witaj w naszej szkole.

-Dzięki- wyszeptałam i rzuciłam plecak na łóżko. Sięgnęłam po walizki oraz sportową torbę i szybko wypakowałam ich zawartość do wolnej szafy. Ciemnowłosa bacznie przyglądała się moim ruchom. Gdy w końcu zakończyłam wypakowywanie najpotrzebniejszych rzeczy zabrałam plecak i opróżniłam go zapełniając przy tym stolik nocny oraz półki na segmencie. Usidłam na łóżku i spojrzałam na ekran mojego iPhone'a. Według mojego zegarka panowała godzina siódma rano ale przejeżdżając, a raczej przelatując przez granicę nie zmieniałam czasu więc w Nowym Jork'u byłą teraz druga w nocy. 

Wyjęłam z szafy wybraną na poczekaniu piżamę i sięgnęłam po wielką kosmetyczkę oraz ręcznik. Bez słowa wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę łazienek. Otworzyłam drzwi oznaczone małym rysunkiem prysznica i poczułam od razu unoszącą się w powietrzu wilgoć. Weszłam do pierwszej lepszej kabiny. Jak się potem okazało nie była to kabina lecz oddzielna łazienka. Znajdował się w nie prysznic, sedes, umywalka i niewielkie lustro oraz półki na ubrania i kosmetyki. Odetchnęłam z ulgą. Rano nie będę musiała spędzać czasu z innymi dziewczynami tylko wejdę, zrobię co potrzeba i wyjdę. 

Szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że ta szkoła będzie wyglądała inaczej. Jak taka typowa placówka dla ludzi z problemami, wykonana z czerwonej cegły, mroczna i upiorna. Pomyliłam się i to bardzo. W końcu to szkołą mojego ojca. On nigdy nie był minimalistyczny, zawsze musiał iść na całość.

Nie poznałam ludzi uczęszczających do tej szkoły (o ile można ją tak nazwać) ale myślałam iż będą bardzie.... groźni i przerażający? Swoją drogą rozmawiałam do tej pory z dwoma uczniami i nie mogę sobie wyrabiać zdania na ich temat ale wydają się dość mili. Zoe zachowywała się nieco dziwnie ale to zapewne przez godzinę, która panowała. Tak w sumie to co ona robiła o tej porze na nogach? Zapewne czekała na mój przyjazd o ile ją o nim poinformowano. Chociaż jeśli by nie wiedziała o tym, że przyjeżdżam to nie znałaby mojego imienia, byłaby zdziwiona samym faktem, że ktoś wchodzi do jej pokoju.
Moje przemyślenia przerwał szum wody dochodzący z kabiny obok. Otrząsnęłam się i szybko zdjęłam z siebie ubranie po czym władowałam się pod prysznic i puściłam ciepłą wodę.

*Skay*

Nagle poczułem, że na kogoś potrącam. Odruchowo szepnąłem ciche „przepraszam” i już chciałem odejść w stronę mojego pokoju gdy tak osoba chwyciłam nie za rękę. Obróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z moją siostrą, Julie.

-Uważaj jak łazisz bo kogoś zabijesz- warknęła jasnowłosa i zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem.

-Przecież przeprosiłem. Nie zauważyłem cię-zacząłem się denerwować, co ona skwitowała złośliwym uśmieszkiem. Westchnąłem.- Coś jeszcze? Mogę iść? Jestem zmęczony.

-Co robiłeś o tej porze w części sypialnej dziewcząt, co?

-A co cię to obchodzi? Przestań wtykać swój nos w nie swoje sprawy bo ci to kiedyś problemów narobi. Poza tym mogę zapytać cię o to samo- dziewczyna na moje stwierdzenie lekko się zmniejszała i puściła to bez komentarza po prostu odchodząc. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Zapewne byłą na „lekcjach matematyki” u Patrick'a i trochę się „zasiedzieli”. Ech, jacy oni są słodcy. 

Cicho wkroczyłem do swojego pokoju tak aby nie obudzić mojego współlokatora, Jack'a i wyjąłem z mojej szafy wszystkie potrzebne rzeczy po czym poszedłem do łazienki i ogarnąłem się w zniewalającym tempie. Wróciłem do pokoju i opadłem na łóżko. 

Zamknąłem oczy i poczułem, że zaczyna mnie ogarniać błogi spokój. Ostatnią rzeczą, którą pamiętałem była sytuacja z dzisiejszego dnia, oczy Raven wpatrujące się w moje. Ten cudowny zielony i nie naturalny kolor. Potrząsnąłem głową i przykryłem się kołdrą. W końcu ogarnęła mnie senność i odpłynąłem do krainy Morfeusza. 







------
Jestem zbyt kochaną osobą. Dzisiaj dobiliście do 24 wyświetleni i mamy ich już ponad sto więc macie rozdział. 
Wy dopiero czytacie jedenastkę.
Ja piszę dwudziestkę.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz