sobota, 11 kwietnia 2015

004 | Czarny Kruk

*Raven*

Na prawdę genialnie było iść przez całe miasto do studia tańca. Czemu ja w ogóle się na to zgodziłam? Na początku ten pomysł wydawał mi się genialny ale wtedy nie miałam przed sobą perspektywy przejścia na drugi koniec Dublina.

Wieczór z Jonte'm na prawdę dobrze mi zrobił. Mimo wydarzeń które zabrały mi całą rodzinę, uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Czułam się winna i to bardzo ale nie mogłam nic poradzić na to, że od razu jak pomyślałam o blondynie kąciki moich ust wędrowały ku górze.

Z zamyśleń wyrwał mnie cichy odgłos kroków na żwirze. 'Spokojnie Raven, tylko spokojnie'. Minimalnie przyśpieszyłam czując się przy tym jak gwiazda Zmierzchu. Zaśmiałam się podświadomie na to porównanie. 'Lepiej tego, kochana, ująć nie mogłaś'. Osoba idąca za mną bacznie mnie obserwowała, czułam to. Kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłam wielki napis 'Studio taneczne: Dance". No tak, bardziej kreatywnej nazwy nie można było wymyślić....
Podeszłam do budynku i zaklęłam głośno. Drzwi były zamknięte! Szarpałam się z klamką jeszcze kilka minut ale moje wysiłki na nic się nie zdały. Wyjęłam swój telefon i wybrałam numer do Jonte'a. Na ekranie wyświetliło się najsłodsze zdjęcia jakie kiedykolwiek zrobiłam... Był to śpiący blondyn z gitarą. Miał on wtedy może trzynaście lat, a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Odebrał po kilku sygnałach.
-Halo?-usłyszałam w słuchawce głos przyjaciela.
-Jonteiś... Przyjechałbyś po mnie?- zaczęłam błagalnym tonem- Stoję właśnie pod tym studiem i tak jakby, okazało się, że jest zamknięte... 
-Ale jak to? Jest na sto procent zamknięte?- szarpnęłam jeszcze raz za klamkę i kiwnęłam głową po czym zorientowałam się, że chłopak mnie nie widzi.

-Na dwieście. Jonte, proszę przyjedź, robi się zimno. Tak bardzo ładnie cię proszę....


-Dobra, już jadę. Będę za jakieś dwadzieścia minut- odparł po czym szybko się rozłączył.
Nie pozostało mi nic innego jak czekać. Stanie pod studiem tańca nie było fajne. W szczególności, że...

Usłyszałam nagle jakiś... trzask? CO? Spojrzałam w stronę z której dochodził głos i moje
serce zamarło. Jak ja nie nienawidziłam tego uczucia! Nie znosiłam kiedy wszystko zamierało i słyszałam tylko ciszę, a potem zaraz gwałtowne bicie mojego serca. Było to straszne w szczególności, że zawsze myślałam o tym w sytuacji takiej jak ta.

Odwróciłam głowę. 'Tam nic nie było Raven. Tam nic nie było". Nie lubiłam kłamać ale jak inaczej miałam podtrzymywać się na duchu? Ostatkiem sił powstrzymywałam się przed spojrzeniem w prawo lecz w końcu nie wytrzymałam i obróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam wysokiego i barczystego mężczyznę. Miał czarne długie włosy i to tyle co byłam  stanie dostrzec z tej odległości. Musiał zauważyć moje spojrzenie bo mruknął coś pod nosem.

Nie wytrzymałam. Miałam głęboko gdzieś, że Jonte po mnie jedzie i będzie mnie szukał pod studiem. Nie mogłam tam zostać. Przecież byłam cztery razy mniejsza od tamtego faceta!

Powoli lecz nerwowo zeszłam z parkingu studia tanecznego i rozejrzałam się. Bywałam tu kiedyś często z tatą. Uwielbiał ciasta z pobliskiej cukierni, która znając mojego pecha, była już zamknięta.

Usilnie próbowałam sobie przypomnieć jakieś dość duże miejsca, w których mogłabym się ,,schronić". Szłam jedną z pustych uliczek, chodnikiem jakich wiele w Dublinie i nie miałam pojęcia co zrobić. Czułam, że przynajmniej jedna osoba podąża moimi śladami. Albo było to moje przeczucie w co raczej wątpię.

Zza rogu wyłonił się dość duży budynek z wieloma palącymi się światłami. 'Bingo!' Market z (pomimo późnej pory) dużą ilością ludzi. Jestem uratowana! Mężczyzna nadal ze mną szedł ale istniała możliwość, że po wejściu do sklepu go zgubię... Oby

Gdy weszłam do mocno oświetlonej hali zakupowej kilka razy zamrugałam powiekami gdyż światło niemal mnie oślepiło. Krążyłam między regałami zataczając jak największe pętle. Nie wiem ile chodziłam po sklepie ale w pewnym momencie wyjęłam telefon i znów zadzwoniłam do Jonte'a i wtedy go zobaczyła. Szare oczy wpatrywały się we mnie jak w jakiś obraz lecz cała postawa chłopaka nie okazywała zainteresowania, był raczej... obojętny? Lekkim ruchem poprawił opadające na czoło i delikatnie nachodzące na oczy, blond włosy. To był on... Ten chłopak, który chodził za mną przez cały dzisiejszy dzień. Czyli już wiem kogo spotkałam na parkingu.

Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Stał kilka metrów ode mnie ale moje spojrzenie nie robiło na nim większego wrażenia, więc go nie odwracałam.

Nagle poczułam ogromną falę zawodu. To nie był ten facet z parkingu. Był trochę za mało barczysty. Tamten facet był wręcz ogromny, a to jest chłopak może o dwa lata starszy ode mnie.

W końcu wystukałam krótką wiadomość od Jonte'a. 



Miałam ochotę trzasnąć telefonem w ścianę ale byłam w miejscu publiczny więc się powstrzymałam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz