*Skay*
-O wow- usłyszałem szept dziewczyny, która stała koło mnie. Zaśmiałem się w
duchu. Każdy gdy wchodził do tej szkoły tak reagował aczkolwiek nie
spodziewałem się takiej reakcji po dziewczynie, która przez prawie całe życie
zapewne byłą wychowywana w
luksusach jakich świat nie widział. Pokręciłem z nie dowierzaniem głową i
odetchnąłem z ulgą. Poprawiłem sportową torbę na moim ramieniu i rozejrzałem
się po korytarzu.
Wszystko wyglądało tu tak jak zwykle.
Nic się nie zmieniło przez te kilka dni kiedy mnie nie było. Duże,
dwuskrzydłowe drzwi prowadziły na korytarz wyłożony bordowym dywanem. Mimo iż
była to szkoła po prawej i lewej stronie stały eleganckie i zdobione szafki na
buty, które musimy zmieniać gdyż podłoga w całej części mieszkalnej jest
wyłożona drogimi materiałami.
Podszedłem do niej i z łatwością zlokalizowałem miejsce w którym znajdowały się
moje czerwone trampki. Rzuciłem torbę na podłogę i szybko zmieniłem conversy na
ich tańsze podróbki. Raven wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem. Rzuciłem jej
pytające spojrzenie po czym zrozumiałem o co jej chodziło.
-Nie możemy go pobrudzić- powiedziałem wskazując na bordowy dywan na
co dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i zaczęła grzebać w swoim bagażu. W
końcu wyłowiła z torby parę niebieskich trampek i szybko nasunęła je na stopy.
Związane sznurówki wepchnęła do wnętrza buta i szybko się wyprostowała.
Wpatrywałem się w nią jak urzeczony, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Wszystkie jej ruch były takie naturalne ale jednocześnie przepełnione nie pokojem
i nie pewnością.
-Skay. Zaprowadź Raven do jej pokoju. Dobrze?- po raz pierwszy od wejścia do
akademika odezwał się szef albo jak powinienem go tutaj nazywać- dyrektor.
Ojciec dziewczyny podał jej kluczyk z numerkiem i wyszedł przez ogromne drzwi.
Za nim podążył Joseph. Zapewne udali się do budynku w którym nauczyciele mieli
swoje kwatery.
-Oprowadzić cię po szkole?- zapytałem głosem wypranym z emocji. Nie zależało
mi, stwierdziłem tylko, że warto pomóc komuś takiemu jak ona. Może się to odbić
w pozytywny sposób na moją przyszłość w tej szkole.- Mógłbym opowiedzieć ci w
między czasie coś nie coś o programie nauczania.
-Okey ale pozwól, że najpierw odniosę walizki do pokoju- odparła nieco sztywno.
Widać był, że nie czuję się w pełni swobodnie.
-Jaki numer?- rzuciłem po czym spojrzałem na dziewczynę wyczekując. Widząc jej
zaskoczoną minę westchnąłem i dodałem.- Ma twój pokój. Spojrzała na breloczek
od klucza i po chwili wyszeptała:
-187.
-Okey! To chodź- odparłem po czym ruszyłem korytarzem, kierując się na
wprost. Skinąłem głową na skręt w prawo.- Tu jest stołówka. Jemy tutaj każdy
posiłek. Po lewej stronie są biblioteki i pokoje cichej nauki oraz coś w
rodzaju pokoju gier. Jest tam wszystko co mogłoby ci pomóc w relaksie ale
raczej nie za często będziesz tam siedziała. Poszedłem dalej. Pokonałem kilka
stopni i pomogłem dziewczynie wciągnąć na nie jej bagaż po czym zatrzymałem się
przed rozwidleniem dróg.
-W prawo dziewczyny, a w lewo chłopacy- rzuciłem, a ona pokiwała głową na znak,
że rozumie. Popatrzyłem na drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie.- Tutaj
znajdują się łazienki, małe kuchnie i szatnie, a zaraz potem wyjścia na boiska-
popchnąłem jedno skrzydło i wpuściłem dziewczynę po czym sam wszedłem do
korytarza.- Ta sama zasada, po prawej dziewczyny, a chłopacy po lewej, nie
tyczy się to tylko kuchni. Tam dalej są szatnie oraz wyjście na boiska i droga
do budynku sportowego.
-Jakiego?- zdziwiła się dziewczyna na co ja tylko cicho się zaśmiałem.
-Widzisz, mamy tu lekcje w dwóch budynkach. W budynku naukowym wszystkie nauki
nie wymagające ruchu, a w tym drugim, czyli sportowym wszystko co jest z nim
związane. Obecnie znajdujemy się w tak zwanym przez nas akademiku ale jest to
po prostu budynek mieszkalny, śpimy tu. Ogarniasz?
-No, tak-odparła, a ja kiwnąłem głową po czym skierowałem się w stronę
korytarza prowadzącego do kwater. Znów wypuściłem dziewczynę pierwszą ja na
dżentelmena przystało i skierowałem się w stronę żeńskich sypialni. Szukając odpowiedniego
numeru wsłuchiwałem się w odgłosy naszych kroków i turkot kółek od walizki po
drogim dywanie.
Zatrzymałem się przed brązowymi drzwiami z przywieszonym, równym, złotym
numerem 187. Czerwono włosa podeszła do wrót i włożyła kluczyk do zamka lecz
okazało się to zupełnie nie potrzebne, gdyż drzwi otworzyły się od razu po tym
jak delikatnie przekręciła klucz w zamku. Zasuwka nawet nie kliknęła. Po prostu
pokój był otwarty!
Dziewczyna stała zszokowana przed progiem, a ja pacnąłem się otwartą ręką w
czoło! Idioto! Zapomniałeś jej powiedzieć!
-Cóż... każdy z nas ma współlokatora...- zacząłem z uśmiechem po czym po chwili
zastanowienia dodałem- czuj się jak u siebie.
W końcu trzeba kiedyś utrzeć nosa tym snobom, którzy wychowywali się wśród
złota i innych błyskotek! Powoli zacząłem się wycofywać aby uda się do swojego
pokoju ale spostrzegłem, że dziewczyna wcale się nie rusza z miejsca.
-Ej, co jest?- zapytałem ale nie zostałem zaszczycony odpowiedzią z jej strony.
Wzruszyłem ramionami i w tamtym momencie już naprawdę zacząłem odchodzić.
Obejrzałem się przez ramię i westchnąłem. Trzeba ją trochę podnieść na duchu bo
się dziewczyna załamie.
-Dasz radę. Musisz tylko wejść do tego pokoju- przyjrzałem się numerowi
widniejącemu na drzwiach i wysiliłem pamięć. Po chwili już wiedziałem kto tu
mieszka.- Zoe jest bardzo przyjemną osobą. Polubisz ją, a jak będziesz miała
jakiś problem to ci pomoże. Dasz radę. To tylko szkołą. Prawda?
Nagle czerwono włosa obróciła w moją stronę swoją twarz i spojrzała prosto w
moje oczy swoimi dużymi zielonymi tęczówkami i wyszeptała niemal niesłyszalnie:
-Dziękuję.
Po czym sięgnęła po swój bagaż i
wciągnęła go do pokoju.
*Raven*
Moim oczom ukazało się dość duży pokój urządzony w odcieniach beżu, czerni
i bieli. Dwa duże łóżka stały przy ścianie po prawej stronie pokoju,
oddzielone od siebie niewielką przestrzenią i dwoma stolikami nocnymi. Po lewej
stronie zaś stało dość duże biurko i dwa krzesła do kompletu oraz dwie
wbudowane w ścianę szafy. Zauważyłam
także dość duży regał przedzielony na pół. Całość wyglądała bardzo
przytulnie, a podkreślały to w szczególności kremowe firanki na ogromnym oknie.
-Emmm- usłyszałam cichy głosik dochodzący z jednego z łóżek. Dopiero teraz
zauważyłam siedzącą na nim drobną czarnowłosą i brązowooką dziewczyną z lekko
kocimi oczami. Była ładna, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardzo
ładna. Wykrzywiła swoje równe usta w grymas, który miał zapewne przypominać
uśmiech.
-Ty za pewne jesteś Raven Green, prawda?- usłyszałam jej głos przepełniony
słodyczą.
-Tak- stwierdziłam po czym po chwili zastanowienia dodałam-A ty Zoe?
-Mhm- rzuciła dziewczyna po czym usadowiła się wygodniej na łóżku i zaczęła
robić coś na swoim iPhonie. Po chwili przyjrzała mi się dokładniej i jeszcze
raz spojrzała do telefonu.- Witaj w naszej szkole.
-Dzięki- wyszeptałam i rzuciłam plecak na łóżko. Sięgnęłam po walizki oraz
sportową torbę i szybko wypakowałam ich zawartość do wolnej szafy.
Ciemnowłosa bacznie przyglądała się moim ruchom. Gdy w końcu zakończyłam
wypakowywanie najpotrzebniejszych rzeczy zabrałam plecak i opróżniłam go
zapełniając przy tym stolik nocny oraz półki na segmencie. Usidłam na łóżku i
spojrzałam na ekran mojego iPhone'a. Według mojego zegarka panowała godzina
siódma rano ale przejeżdżając, a raczej przelatując przez granicę nie
zmieniałam czasu więc w Nowym Jork'u byłą teraz druga w nocy.
Wyjęłam z szafy wybraną na poczekaniu piżamę i sięgnęłam po wielką kosmetyczkę
oraz ręcznik. Bez słowa wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę łazienek.
Otworzyłam drzwi oznaczone małym rysunkiem prysznica i poczułam od razu
unoszącą się w powietrzu wilgoć. Weszłam do pierwszej lepszej kabiny. Jak się
potem okazało nie była to kabina lecz oddzielna łazienka. Znajdował się w nie
prysznic, sedes, umywalka i niewielkie lustro oraz półki na ubrania i
kosmetyki. Odetchnęłam z ulgą. Rano nie będę musiała spędzać czasu z innymi
dziewczynami tylko wejdę, zrobię co potrzeba i wyjdę.
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że ta szkoła będzie wyglądała inaczej.
Jak taka typowa placówka dla ludzi z problemami, wykonana z czerwonej cegły,
mroczna i upiorna. Pomyliłam się i to bardzo. W końcu to szkołą mojego ojca. On
nigdy nie był minimalistyczny, zawsze musiał iść na całość.
Nie poznałam ludzi uczęszczających do tej szkoły (o ile można ją tak
nazwać) ale myślałam iż będą bardzie.... groźni i przerażający? Swoją drogą
rozmawiałam do tej pory z dwoma uczniami i nie mogę sobie wyrabiać zdania na
ich temat ale wydają się dość mili. Zoe zachowywała się nieco dziwnie ale to
zapewne przez godzinę, która panowała. Tak w sumie to co ona robiła o tej porze
na nogach? Zapewne czekała na mój przyjazd o ile ją o nim poinformowano.
Chociaż jeśli by nie wiedziała o tym, że przyjeżdżam to nie znałaby mojego
imienia, byłaby zdziwiona samym faktem, że ktoś wchodzi do jej pokoju.
Moje przemyślenia przerwał szum wody dochodzący z kabiny obok. Otrząsnęłam
się i szybko zdjęłam z siebie ubranie po czym władowałam się pod prysznic i
puściłam ciepłą wodę.
*Skay*
Nagle poczułem, że na kogoś potrącam. Odruchowo szepnąłem ciche
„przepraszam” i już chciałem odejść w stronę mojego pokoju gdy tak osoba
chwyciłam nie za rękę. Obróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z moją siostrą,
Julie.
-Uważaj jak łazisz bo kogoś zabijesz- warknęła jasnowłosa i zmierzyła mnie
podejrzliwym spojrzeniem.
-Przecież przeprosiłem. Nie zauważyłem cię-zacząłem się denerwować, co ona
skwitowała złośliwym uśmieszkiem. Westchnąłem.- Coś jeszcze? Mogę iść? Jestem
zmęczony.
-Co robiłeś o tej porze w części sypialnej dziewcząt, co?
-A co cię to obchodzi? Przestań wtykać swój nos w nie swoje sprawy bo ci to
kiedyś problemów narobi. Poza tym mogę zapytać cię o to samo- dziewczyna na
moje stwierdzenie lekko się zmniejszała i puściła to bez komentarza po prostu
odchodząc. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Zapewne byłą na „lekcjach matematyki”
u Patrick'a i trochę się „zasiedzieli”. Ech, jacy oni są słodcy.
Cicho wkroczyłem do swojego pokoju tak aby nie obudzić mojego współlokatora,
Jack'a i wyjąłem z mojej szafy wszystkie potrzebne rzeczy po czym poszedłem do
łazienki i ogarnąłem się w zniewalającym tempie. Wróciłem do pokoju i opadłem
na łóżko.

Zamknąłem oczy i poczułem, że zaczyna mnie ogarniać błogi spokój. Ostatnią
rzeczą, którą pamiętałem była sytuacja z dzisiejszego dnia, oczy Raven
wpatrujące się w moje. Ten cudowny zielony i nie naturalny kolor. Potrząsnąłem
głową i przykryłem się kołdrą. W końcu ogarnęła mnie senność i odpłynąłem do
krainy Morfeusza.
------
Jestem zbyt kochaną osobą. Dzisiaj dobiliście do 24 wyświetleni i mamy ich już ponad sto więc macie rozdział.
Wy dopiero czytacie jedenastkę.
Ja piszę dwudziestkę.....